piątek, 25 grudnia 2009

Na pianinie uczy się grać jako dziecko, a ksiazki pisze się na emeryturze... Akurat!



Mój znajomy poleciał do Kombodży na dwa miesiące. Sam.
Pomyślałam, że taka podróż to fantastyczny czas, aby pobyć z samym sobą. Przemyśleć i przeżyć to i owo.
Jakby to Karolina Kozielska powiedziała "przygoda życia"!
I gdy już przeczytałam relację Michała z Kambodży, o tym jak zajadał pająki, szarańcze i żaby, wyobraziłam sobie jak tam mu pięknie, nostalgicznie i gorąco, wróciła do mnie moja dawna tęsknota.
Pewnie też Święta mnie tak nastroiły dodatkowo:) Ale, do rzeczy.

Jako czterolatka miałam w swoim pokoju pianino, na którym czasami mogłam "pobrzdąkać". Tak się złożyło, że nie poszłam do szkoły muzycznej i dziś ledwie sto lat potrafię zagrać.

Wciąż jednak wraca do mnie moje marzenie z dzieciństwa aby grać na pianinie. Teraz wróciło z jakąś podwójną siłą, bo aż zadzwoniłam do szkoły muzycznej:)
Tak, wiem co możecie chcieć mi powiedzieć... Już wiele osób mówiło mi, że naukę gry na pianinie rozpoczyna się jako dziecko, a książki to się pisze na emeryturze.

Książkę napisałam przed trzydziestką, a na pianinie będę grać po trzydziestce:)

Przecież już nie będę dzieckiem drugi raz, tego nie mogę zmienić. Jednak paluszki mam, więc za rok, jakąś kolędę powinnam umieć:)
Może teraz pójdzie wolniej, ale za to radość na samą myśl mam wielką.

Swoją drogą w sytuacjach tego typu zwykle przypominam sobie o ludziach, którzy teoretycznie w ogóle o grze nie powinni myśleć. A myślą i grają.





Będę grała i ja:) Z wrażenia aż nie mogę zasnąć.

A Ty, czy Ty też masz marzenie, o którym myślisz z szybszym biciem serca?

7 komentarzy:

  1. Ach jakie to piękne co napisałaś !!! Zatem życzę sukcesów w nabywaniu nowej umiejętności :)
    A z tym wiekiem to jest tak ...:

    http://envi.bloog.pl/id,5027546,title,-Ostatnie-mazurskie-hustanie-,index.html

    pozdrawiam, marzmar :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kamila a ja Ci życze wytrwałości, bo zanim się zagra pierwszą piekną melodie, to trzeba długich godzin ćwiczeń- czego ja za dziecko bardzo nie lubiłam. Zamiast bawić się z koleżankami, ja sobie ćwiczyłam walce i przez to, ze miałam wtedy 8 lat i chyba bardziej chcieli tego moi dziadkowie to przestałam, ale zgadze się z Tobą, że jest taki niedosyt, bo sama chętnie czasem wracam i gram melodie, które jeszcze pamiętam, i jestem pewna, że teraz w wieku 30 lat sprawi Ci to większą frajde niż za dziecko.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Marzmar, jest dokładnie tak jak piszesz. A huśtawki zawsze na nas czekają :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Sylwia, dziękuje. Wiem, ze to dużo pracy i wiem, że to długo potrwa. Kiedyś oglądałam drogę do sukcesu Oriflame i widziałam schematy z grupami dyrektorskimi. Marzyłam, że mam właśnie takie. I mam. 12 lat później, mam to o czym marzyłam. Nie było łatwo. Mało tego, było trudno :)

    Gdy pierwszy raz pomyślałam o napisaniu książki i podzieliłam się tą informacją ze znajomymi, pukali się w czoło. Przecież książki pisze się po zakończeniu kariery, na emeryturze. Nikt Ci tego nie wyda, mówili. 2 lata później książka jest w sprzedaży.

    Nie wiem ile czasu zajmie mi nauczenie się pierwszej pięknej melodii, jednak nawet jeśli mam nauczyć się tylko jednej, to dla tej jednej warto...

    OdpowiedzUsuń
  5. Misia no to ja czekam na pierwszy, wieczór przy pianinie :)
    Ja mam tak jak myślę o tańcu..więc poszukam grupy dla "młodzieży 25-letniej" pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam taką grupę dla Ciebie:) Tam gdzie już kiedyś razem tańczyłyśmy. W styczniu chyba zaczyna się nowa grupa!

    OdpowiedzUsuń
  7. Magdaleno, Ty nie wiesz na co czekasz:) Kup sobie zatyczkę do ucha :)

    OdpowiedzUsuń